Elia Suleiman, jeden z najważniejszych współczesnych reżyserów palestyńskich, ulubieniec festiwalu w Cannes i laureat Europejskich Nagród Filmowych, pokazuje historię rodziny od 1948 roku po współczesność. Scenariusz inspirowany jest losami członków familii samego twórcy, który w charakterystycznym dla siebie stylu, pełnym cierpkiego humoru, osadza bohaterów w kontekście najtrudniejszych momentów palestyńskiej historii. Zaczyna od 1948 roku. Kraj jest jeszcze pod mandatem brytyjskim, ale już zaczynają się napięcia na linii Arabowie-Żydzi. A gdy powstaje państwo Izrael, dochodzi do jednego z najmroczniejszych wydarzeń – rozpoczyna się nakba, czystka etniczna, w wyniku której spalono palestyńskie wsie, wysiedlono ludność, zgwałcono kobiety. Suleiman wraca do tamtych wydarzeń, żeby pokazać, jak wpłynęły one na relacje wewnątrz rodziny. Patrzymy na nie z perspektywy Tareka i jego ojca, którzy próbują żyć normalnie w pierwszych latach izraelskiej okupacji. Jednak ich codzienność staje się coraz bardziej absurdalna. Suleiman przenosi też akcję do współczesności, w której zmieniło się wszystko poza izraelską okupacją. To, jak dojrzały Tarek próbuje nie bez trudności odnaleźć się w zglobalizowanym świecie, wprowadza do filmu tak potrzebny tu humor i dystans. Suleiman posługuje się długimi ujęciami i statycznymi kadrami, rzadko sięga po dialogi. Buduje to duszny klimat „Czasu, który pozostał”, co koresponduje z podjętymi w nim tematami. Suleiman pokazuje, na czym zbudowana została tożsamość Palestyńczyków i jak wyglądają ich marzenia i traumy pod okupacją. I choć tematem jego filmu jest pamięć historyczna, to twórca nie uderza w elegijne tony. Przypomina raczej, że rodzinne utarczki wyglądają wszędzie tak samo – nawet, gdy rozgrywają się w cieniu wojny.